Pierwszy dzień upłynął nam pod znakiem zapytania.
Nie wiedziałyśmy dużo rzeczy.
Zaczynając od podstawowej sprawy, czyli na którą mamy do pracy...
Potem znak zapytania związany był z tym, czym mamy się zajmować tego dnia. A roboty było sporo.
Lokalna Komisja Grantowa miała zebrać się w czwartek - żeby usprawnić jej pracę miałyśmy przygotować streszczenie projektów, które ubiegały się o dotację w "Działaj lokalnie VII". Zadanie istotne, bowiem wniosków poddanych pod obrady Komisji miało być aż 23 - ważne było więc, aby móc w skrócie przypomnieć Komisji, o czym był dany projekt.
Problemy pojawiały się, gdy trzeba było ciąć opisy - tak aby nie przekraczały 4 zdań. Gdy my nie miałyśmy już pomysłu co można jeszcze wyrzucić pojawiała się Ania i mówiła - "To szczegóły", "O tym mogą przeczytać we wniosku", "To jest niepotrzebne". I faktycznie, po komentarzach Ani pewne zdania wydawały się być po prostu zbędne.
Dzięki pracy naszej trójki - Ani, Kasi oraz mojej udało nam się odpowiedzieć na podstawowe pytania. czyli kto się stara o dotację i w jakiej wysokości, o czym jest projekt, jakie są planowane rezultaty.
Komisja, Komisją - to jej miałyśmy pomóc, ale i my dzięki tym kilku godzinom spędzonym przed komputerem mogłyśmy przyjrzeć się programowi "Działaj lokalnie". Ale nie od strony regulaminów - miałyśmy okazję poczytać o pomysłach ludzi, którzy mieszkają w Żywcu i okolicach.
Fakt mieszkania poza wielkimi aglomeracjami nie ogranicza działalności człowieka, wręcz przeciwnie - może ją pobudzać! I to właśnie widać w "Działaj lokalnie".
W pewnym momencie zaczęłam żałować, że nie będę mogła obserwować realizacji pomysłów, które w tym momencie były czarnymi słowami umieszczonymi na białym papierze: że nie zobaczę dzieciaków, które wspólnie malują graffiti, w ramach projektu "Graffiti po góralsku". Że nie stanę, nie usłyszę - i nie powiem: "Patrz! "Pryzmats" . Że nie będę mogła obserwować dzieciaków, które będą uczyć się i bawić w pracowni grafiki tradycyjnej "GRAFART". Że nie zobaczę jak Radziechowice budują własną tożsamość. Że nie posłucham koszarewskiego grania .
Ale to nic. Nie zobaczę tego na żywo, ale jeśli grantobiorcy się postarają, to może przeczytam o nich w gazecie, albo zobaczę w Internecie - w czym mam nadzieję im pomogę. Ale o tym już kiedy indziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz